четвер, 5 жовтня 2017 р.

Dubrowica – to stolica!

(odcinek)

ІІ.

Starzec siedział za swoim ulubionym dębowym stołem. Teraz i jego siwiznę, i stół, i książki na półce obok – wszystko pozłacało słońce przez szeroko otwarte okno. Z tego okna widać było dolinę Goryni, ponieważ dom znajdował się na okolice miasteczka Dąbrowica. To pozwalało cieszyć się długimi spacerami, pełnymi rozważań i kontemplacji. Właśnie tak lubił czynić stary.

Pióro w jego ręce, nie nowomodny długopis, a proste gęsie pióro, dotknęło arkusza i zostawało na nim ślady...


«Mój niespokojny los zaniósł mnie daleko od rodzicielskiego domu, a dobry Bóg oszczędził mnie swoją miłością, więc udało mi się przeżyć długie i ciekawe życie, wiele usłyszeć i zobaczyć, a także zostawić po sobie ślad. Pisząc te rządki w Dąbrowice, jestem pełen spokoju i pokoju. Za dwa dni czeka mnie parowiec i droga na Północ przez całe Polesie do ojczystego Wilna, rodziny i miłego domu z ogrodem. Piszę ich dla ciebie, czytelniku, kim byś nie był, bo wiem jaka krótka jest ludzka pamięć i pragnę zostawić po sobie wspomnienie i wyspowiadać się przed odbywaniem.

Mam sześćdziesiąt dwa lata i więcej, aniżeli połowę z nich żyłem między dwoma rodzonymi miastami. Między Wilno i malutką stolicą Polesia, Dąbrowicą. Po zakończeniu nauczania, obrałem sobie drogę, jak mój ojciec – dostawcy drewna i drewnianych wyrobów. Nasza rodzina już od dawna się tym zajmuje, można powiedzieć, związuje wciąż Wschód i wiecznie niespokojny Zachód. Nawiązaliśmy i utrzymujemy dostarczenie drewna z Polesia do portów Gdańska i Królewca, stamtąd ono jest sprzedawane stoczniom w całym Bałtyku i Północnych morzach, w Holandii i Anglii. Czasami robi się miło, jak pomyślę, że z mojego lasu, z mojej pracy w dalekich krajach pojawiają się gigantyczne statki, którym wszystkie morza i oceany – rodzinny dom.

Jak sobie przypomnę, no i dużo wody upłynęło w ciągu tego czasu! Ile przewiozła ona karawanów z tratwami wańczosu i różnogatunkowego drewna każdą wiosnę! Jedyną nawłoką na tysiące mil oni ciągnęli się z południowych krajów tu, w Dąbrowicu i dalej – na Północ, do Bałtyku.

Zresztą to miasteczko jest mi miłe nie tylko dochodami, ale i swoim... chyba, charakterem. Za ostatnie lata ono mocno upadło i teraz ludzie żartobliwie mówią «Dąbrowica – to stolica: cztery chaty i kopica». A jeszcze pamiętam jak w końcu już zeszłego, XIX stulecia boskiego, wirowało tu życie jako woda w rzece wiosną. Dąbrowickie porty na styku Goryni i Słuczy wrzały, las szedł, szły towary, dzieci rosły, życie – pierwsza klasa! Miejski kościół Zakonu pijarów dumnie paradował nad chatami i domami, wszyscy jeszcze pamiętali jego kolegium i sławnych absolwentów. Żydzi w mieście wiecznie w handlu, poleszucy – w zamyśle i prace. Wiele jarmarków odtąd przeszło, wielu przyjaciół stracone.

Zresztą, już teraz mogę powiedzieć, że życie wtedy było o wiele łatwiejsze i tryskało wzdłuż rok, nikt wtedy nie miał pojęcia że to jest: maszyny i koleje. Pomyślę sobie, hrabia Plater zapewne gorzko żałował pod koniec życia o swoim uporze. Jeszcze by!  Dąbrowica mogła być centrum współczesnego życia Wołyńskiego Polesia, jak oto teraz staje się nim kiedyś niepokaźna wioska, Sarny. Ponieważ hrabia nie zechciał sprzedać ziemię carowi i kolej poszła nie przez onego miasteczko, a na południe – przez Sarny. Ech, gdyby wiedzę i rozsądność! Lecz te myśli i refleksje są dla następnych, dla młodzieży. Dla ciebie, czytelniku. Czuję... nie, nie zmęczenie, czuję, że już nie nadążam za życiem. Oto i nasz las, nasza produkcja, teraz idzie przeważnie kolejami. Synowie prowadzą kontrakty, pomyśleć tylko, przez drutowe łączenie z Wilna i Pińska! Dla mnie to jest zbyt trudne... Więc odpływam.

Ci że, czytelniku mojego listu, który zostawiam w tym domu w swoim schronisku, życzę tego, że mam sam – spokoju i pokoju. Coś mi podpowiada, że wkrótce to będzie dużą rzadkością na świecie i największą wartością obok z prawdziwymi uczuciami i szczerością. Życzę ci tego i mam nadzieję, że pokochasz to miejsce jak i ja. Odczujesz jego siłę i piękność poza maską niepokaźności i lekkiego zaburzenia.

Jan Latosz-Bądowski, 15 sierpnia 1934 roku»

Stary przestał pisać, spokojnie położył pióro i na mgnienie zamarł nad swoim listem.

Jeszcze mgnienie – a oblicze go zalśniło. Jak to dzieje się u ludzi, którzy ukończą pracę, zwolniły się od jej napięcia i teraz pełne kontemplacji jako dzieło ich pracy zaczyna własne życie.

ІІІ.

...

Iaroslav Shchevych (Jarosław Szczewicz),



Styczeń 2015, Kijów-Karpiłówka, Ukraina

Немає коментарів:

Дописати коментар